- Dasz radę - powiedziała i ruszyła, czułam jak w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy, jednak nie mogę być słaba, nie teraz...
Zupełnie jej nie rozumiałam.. Ok... niech go kocha, niech sobie z nim będzie, ale dlaczego on ma decydować do jakiego ja liceum będę chodzić? To jest nienormalne...
- Powodzenia - szepnęła moja mam gdy wychodziłam z auta, rzuciłam jej chłodne spojrzenie i udałam się do głównego wejścia. Wtedy mój zepsuty humor to było nic. Mój koszmar zaczął się równo z wejściem do szkoły, od razu napotkałam mojego wroga nr 1 jak jeszcze chodziłam do pierwszej klasy gimnazjum, on wtedy był w trzeciej.
- Witaj księżniczkę - powiedział sarkastycznie - Chyba ci się coś pomyliło - powiedział ostro.
- Tsaa... raczej nie mi tylko tobie - powiedziałam i chciałam go wyminąć jednak na marne poszły moje starania. - Odsuń się - syknęłam i próbowałam znowu go wyminąć jednak to na nic
- Gdzie proszę? - zapytał
- Kacper, zostaw ją i chodź bo zaraz się spóźnimy - przy jego boku pojawiła się blondynka, może i by była ładna, jakby nie tona tapety na jej twarzy.
- Jeszcze mnie popamiętasz - powiedział i udał się w stronę jak się później okazało sali gimnastyczne gdzie odbył się apel.
Po apelu poszłam za wskazaną wcześniej wychowawczynią, podała nam plan na najbliższe dni i każdy rozszedł się w swoją stronę. Nie powiem klasę mam nawet spoko, jest jak zdążyłam zauważyć 9 chłopaków i 13 dziewczyn, w tym Anka, Julka i Majka które zdążyłam poznać. Jak się okazało Majka jest kuzynką Kacpra, jednak postanowiłam się tym nie przejmować. Może nie będzie tak źle...
W domu byłam po 30 minutach, ponieważ po drodze wstąpiłam jeszcze do Strasburga po kawę.
- Oliwia możesz pozwolić tutaj na chwileczkę? - usłyszałam głos Marcina, zdjęłam szybko buty i udałam się do salonu. - Jak było w szkole? - zapytał z uśmiechem na ustach, nic nie odpowiedziałam tylko poszłam do swojego pokoju. Nie mogę zrozumieć za co ten człowiek mnie tak nienawidzi, położyłam się na łóżku i patrzałam bezsensownie w sufit do póki nie usłyszałam cichego pukania i w moim pokoju pojawiła się mama.
- Oliwia, dzisiaj idziemy na kolację o 19 i proszę cię, ubierz się choć raz stosownie d o sytuacji - powiedziała błagalnie. Wypuściłam głośno powietrze
- Dobrze - szepnęłam i od razu zobaczyłam uśmiech na jej twarzy.
- Pamiętaj że masz tylko 3 godziny -powiedziała a ja spojrzałam na zegarek. Rzeczywiście... Nie mogę uwierzyć że złapałam takiego "zawiasa".
O 18. 30 ubrana w tą sukienkę czekałam na dole. Po chwili obok mnie pojawiła się moja siostra, zmierzyła mnie od góry do dołu, ale nic nie powiedziała. Gdy przyszedł Marcin z mamą udaliśmy się do samochodu.
- Pamiętajcie jak macie się zachowywać - kolejne upomnienie zostało wypowiedziane przez moją matkę i w końcu wyszliśmy. Dom był duży, choć bardziej pasowało by określenie willa. Marcin zadzwonił na dzwonek i po chwili jakiś mężczyzna nam otworzył i gorąco przywitał, przdstawił swoją żonę
- Kacper zejdź na dół - zawołała żona pana Adama, Anita. Usłyszałam tupot stóp i po chwili przede mną w garniturze pojawił się... Kacper. Spojrzałam na niego przestraszonym wzrokiem, jednak w jego oczach można było zauważyć iskierki rozbawienie. Marcin zaczął nas sobi przedstawiać, a gdy doszło do mnie z jego ust usłyszałam zdanie które kompletnie mogłoby mnie zwalić z nóg.
- My się już znamy - powiedział - Mamo to jest Oliwia o której ci tyle opowiadałem - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć...
Ehh Ale namieszałam :P Podoba wam się?
Super. Czekam na next :3
OdpowiedzUsuń*Starbucksa :)
OdpowiedzUsuń